09.12.2010 15:05
Ja w sprawie ogłoszenia
Świat jest mały. To już ustaliliśmy dwa miesiące temu przy okazji wspomnień z podróży do Lichenia. Zdaję sobie sprawę, że ktoś z bohaterów dzisiejszego odcinka może rozszyfrować mnie i moje dane i może być zgrzyt. Niestety z pewnym zachowaniem i pewnymi manierami spróbuję powalczyć niczym Roberto Gatuso podczas MŚ 2006. Mianowicie chodzi mi o sposób rozmowy i finalizowania transakcji kupna-sprzedaży motocykla. Jako bonus będzie również opis próby transakcji pewnego legendarnego dwuślada. Najpierw może złamię zasadę poufności informacji i podzielę się z Wami odpowiedzią jakiej mi udzielił w mailu jeden z użytkowników pewnego słynnego serwisu aukcyjnego:
Witam.
Mam kilka pytań: Czy istniej możliwość kupna wałków rozrządu? Czy pasują one do Kawasaki KLE 500 ? Czy mógłbym uprzejmie prosić o dokładne zdjęcie tych wałków ?(szczególnie krzywek) Jaka jest cena tej części? Z góry dziękuję za informację i zdjęcia.
Odpowiedź allegrowicza: „witam co do części to mogę sprzedać chodziarz nie bardzo bo wolałbym za nieduże pieniądze sprzedać wszystko a za te wałki to troszke tez trzeba dac moja cena za cały silnik co mogę dać gwarancje ze wszystko chodziła tylko stukała mi panewka ale nie stanoł silnik rozebrał mi to mechanik i powiedziął ze panewka na wale .. cena za cały ten silnik bo nic jeszcze nie sprzedałem to chce wziąsc 300zł t moim zdaniem jest nic z czego mozesz sprzedac sobie puzniej jeszcze czesci a jak masz taki sam to wszytsko ci sie przyda.. a zdiacja moge porobic ale dopiero tak blirzej wekendu bo porzyczyłem aparacik czekam na odp pozdrawiam"
Dosłownie zostałem -przepraszam za wulgaryzm - obesrany ciągiem średnio zrozumiałych znaków. Jeśli zobaczyłby to prof. Miodek, najprawdopodobniej wstąpiłby z powrotem w szeregi SB. Wciągnąłby pewnie jeszcze za sobą panów Bralczyka i Kopalińskiego. Jeśli sprzedający jest takim mechanikiem i kierowcą, jak zna język polski w mowie i piśmie, to doprawdy: Drżyjcie narody!
Teraz z kolei dostanie się potencjalnym zainteresowanym kupnem mojego KLEksa. Wiem, że serwis aukcyjny jest czynny całą dobę, ale proszę nie dzwonić ok. 23 z pytaniem „ja w sprawie tego motoru. Daję 4100. Pasuje ?" Człowiek wyrwany takim słowotokiem ze snu, odsypiający Sonicsphere Festival może wtedy dostać zawału serca, ogólnego wkvrwienia i nie wiem czego jeszcze. Kolejny przypadek: „Halo. Za ile go pan opchnie to Kawasaki? Bo ja jestem z Gorzowa. A co mi pan powie o Aprilla Pegaso?" Po pierwsze to jakieś „Dzień dobry" albo coś. Po drugie: zamieszkiwanie Gorzowa (nie wiem którego) nie jest ani powodem do dumy ani powodem do współczucia, więc nie rozumiem podkreślania tego faktu. Po trzecie: nie jestem redaktorem „Świata Motocykli" ani „Motocykla", żebym znał na wyrywki wszystkie modele i marki jednośladów. Dziękuję za wyrozumiałość.
Przed Państwem gwiazda wieczoru, czyli pan z okolic Kłodzka. Przyznam się szczerze, byłem pod wpływem kilku jasnych pełnych, kiedy zmuszony zostałem odebrać ten telefon. Najpierw zaczęło się od tego, że - cytuję - jego „kiedyś jeden handlarz zrobił w chvja i on wygrał sprawę". Ręce i inne członki mi opadły. Podjąłem jednak dyskusję. Potem dowiedziałem się, że taki „motor" z 1991 jak KLE powinien mieć przejechane 400 000 a nie 40 000 i na pewno jest kręcony licznik. Potem kolejne pytanie rodem z „Miliona w rozumie": Dlaczego go pan sprzedaje? Pewnie coś w silniku je6ie ? Panie, bo ja mam rodzinę w Poznaniu i mógłbym przyjechać po niego i czy ja nim wrócę z powrotem ? Straciłem już cierpliwość: Proszę Pana. 400 000 to ma przejechany mój mercedes 190 D z '86, który jeździł jako taksówka. Sprzedaję, bo sobie kupiłem inny sprzęt. A daję panu gwarancję, że z Poznania do Kłodzka dotrze pan na tej maszynie nawet jadąc przez Barcelonę i zatrzymując się tylko na tankowanie. Jak się pan zastanowi i przemyśli co pan do mnie mówi, to zapraszam na obejrzenie motocykla. Dobranoc!
Kolejny dawca orgazmów zadzwonił i zaczął od tego, jak go przetransportujemy do niego, bo on nie ma kasku ani transportu ani nic. Tak przez tydzień wydzwaniał z tego typu pytaniami nie pytając się o ważniejsze rzeczy jak stan, możliwość przejażdżki i w ogóle. Po czym przyjechał kolejny as poboczy i środkowych linii. Oznajmił, że szuka moto dla syna. Przejechał się w skórzanych klapkach i pożyczonym ode mnie kasku, po czym stwierdził: „Za duży! Na bank się Młody wyje6ie na światłach. Miesiąc temu rozbił CBR 125." Urzekła mnie twoja historia! Zapraszam do programu Michała Wiśniewskiego i do dziennika „Fakt". Niech napiszą artykuł z tytułem na pół strony „Ojciec zabija syna motocyklami!" W końcu udało mi się sprzedać mojego ukochanego pierwszego grzmota. Kilka telefonów, żadnych głupich pytań. Dwa razy jazda próbna. Próba małego targowania się. Podpis na umowach, kasa z rączki do rączki. Uścisk dłoni i bez łzawych scen robimy ładnie "papa".
A teraz z innej beczki. Postanowiłem sprzedać swojego Merca. Rocznik '86. Biały, celownik na przodzie, radio, wspomaganie, dieselek rodem z serialu „W labiryncie". Ile ja się nasłuchałem! Że zaje6any, że z przemytu, że składak. Pewnie stuknięty. Itp., itd. W końcu dwóch przyjechało. Podczas pracy silnika jeden z nich odkręcił korek wlewu i 2,5 litrowe serce dokonało spektakularnego cum outu na twarz wnikliwego klienta. Klient doznał tego, czego się chyba doznaje w takich momentach i z wrażenia upuścił korek, który powędrował gdzieś na spód. Ja na to: „Panowie, teraz już musicie go kupić. Komu ja go sprzedam bez korka? Na szczęście jakimś cudem udało się go wyciągnąć. Panowie coś pomarudzili na tapicerkę i spalanie i pojechali w długą a na Mesia po jakimś czasie znalazł się inny chętny.
No to tyle miałem do powiedzenia w kwestii kultury i ogłady. Nie będę tu moralizował i odstawiał „Lekcji Stylu" Joli Kwaśniewskiej jak się mamy ubierać na jazdę próbną i jak prowadzić smal-talk przez telefon. Pozdrawiam i do zobaczenia na trasie J
Komentarze : 10
nie da się ukryć kiedy wystawiamy ogłoszenie i podajemy do siebie namiary stawiamy czoło ludziom różnego pokroju. sama miałam przyjemność rozmawiać bądź korespondować z potencjalnymi kupcami, przebieg ich był równie komiczny.
W tym momencie trzeba mieć nerwy na wodzy, choć nie zawsze wychodzi by mieć je odpowiednio napięte.
Grunt, że udało Ci się wreszcie zakończyć transakcję ;)
Również się uśmiałem! :) świetny wpis, co prawda nie życzę Ci więcej takich przygód, ale nie zmienia to faktu, że chętnie poczytałbym jeszcze! :) Pozdrawiam! ;)
Ja również szanuję Profesora Miodka. Chciałem tylko nawiązać do nagonki medialnej związanej z tą całą lustracją oraz niskim poziomem edukacji językowej niektórych internautów. A z miastem nazywanym czasami Wenecją Północy mam miłe wspomnienia.
Pozdro
Każdy kto sprzedawał pojazd na Alledrogo miał podobne przygody... tylko to nie powód by wycierać sobie pysk prof. Miodkiem bo to akurat porządny człowiek
No to trafiali ci się niezli klienci :) Ja w odwrotnej sytuacji bylem ostatni, dzwonie do goscia co sprzedawal Suzuki GS 500, 2004r i pytam o rozne rzeczy, dochodze o gum a ten mowi: "opony jeszcze dobre, przy takim przebiegu nie trzeba bylo wymieniac, moznajezdzic" :) Pozdro, 7letnie to juz chyba drewnianee
Zamawiam u Ciebie korepetycje z lekcji pisania na blogu. Czlowieku jak ja żałuje że nie miałem takich nauczycieli od polskiego jak Ty. Jesteś na mojej krótkiej liście ludzi których muszę poznać przed śmiercią ;d Jakkolwiek durnie to brzmi. Lewa!!!!
SAMO ŻYCIE... ;)
Naprawdę dobry tekst, pewnie niejeden z nas ma podobne przeżycia przy sprzedaży sprzęta :)
Pozdrawiam.
Gennaro Gatuso - oj czepiam sie...... :-) poza tym git
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (5)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (10)
- Turystyka (2)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)
- Wszystko inne (8)