Najnowsze komentarze
To jest to! A nie jakieś tam, że j...
Ależ nie ma za co ;-) A ja się ...
-> sniadanie: w ostatnim akapicie ...
1. Chwalcie łąki umajone - pieśń r...
Dobrze napisane "Zwykła wycieczka ...
Więcej komentarzy
Moje miejsca
<brak wpisów>

16.06.2013 21:44

Znowu w siodle

Prolog.

      Na wstępie przepraszam Wszystkich za tak długie milczenie, ale w wynku różnych okoliczności przyrody musiałem na jakiś czas zawiesić cały ten swój Motocyklizm. Brzmi tajemniczo, ale od razu uspokajam. Nie porwali mnie terroryści ani UFO ani nie zamknęli mnie w miejscu odosobnienia za głośne puszczanie „Ona tu jest i żyga w wannie”. Jestem, Czerwona Strzała też jest. Tak więc wracam do zawracania Wam gitar o sobotnio-niedzielnych wojażach po Wielkopolsce. Nie wykluczone, że między wódką a zakąską wspomnę  mimochodem o drogowych wyczynach z poprzedniego sezonu.

Dzień I.

     W samo południe kolega (Ten od Harry’ego) zaszczycił mnie telefonem i zaproponował wypad do Błażejewka. Odbywał się tam jakiś Kolejny Zlot Motocyklowy. Około 300 gram wypitego dzień wcześniej whiskasa  (chyba) zostało wypocone na siłowni, więc po odzianiu się w skóry i ochraniacze zameldowałem się w umówionym miescu. Szybki skok na Kurnik. Tam dołączyła do nas grupka Harleyowców i Dragstarowców z okolic Międzyrzecza i razem udaliśmy się na teren zlotu. W odróżnieniu od reszty mieliśmy w planach tylko kawkę i pogadanie o starych karabinach i powrót do swoich domowych obowiązków. Niewiele jeszcze w życiu widziałem - albo może mam słaby wzrok - ale pierwszy raz widziałem taki oto dwókołowy podróżujący zestaw: motocyklista + pasażerka + pies (bez kasku). Zlot jak zlot. Krzaki, namioty, kiełbacha. Już albo jeszcze pijani. Rozebrani do pasa ale w skórzanych gaciach. Tatuaże zdobiły opasłe z dobrobytu brzuchy i wyeksponowane biusty. Po obgadaniu tematów typu ‘co uciebie’ i przywitaniu/pożeganaiu paru znajmych odpalilśm rakiety i tyle nas tam widziano.

Dzień II.

     Inny z kolei kolega, który złożył mi  w święta Bożego Narodzenia życzenia o treści: „mam nadzieję, że się opamiętasz i nie sprzedaż Dywersji” zaproponował jakiś szybki porany wypad. Wybór padł na trasę Poznań-Kalisz-Września-Pozań. No więc  standardowo spotkanie na stacji Centrali Produktów Naftowych,kawka i tu mała niespodzianka. Koleżce się trochę koń zmienił. CBRze 1000 przybyło 300cm3. Oprócz tego zmieniła nazwisko z panieńskiego na Hayabusa. Jak się okazało – w ramach sprawdzenia przed kupnem – porzyczył go do kolegi, który był znajomym klienta jeszcze innego kolegi. Proste, nie? No przecież jesteśmy jedną wielką rodziną. Ok. Nie ma opier.alania. Bierzemy rakiet fiuel i w trasa! A na ulicach wuchta szkiełów, tej! Co jak co, ale o spokój i bezpieczestwo sobotno-niedzielnych baletmistrzów ależy zadbać.

     No i oczywiście przy wylocie na Katowice/Warszawę celownik radaru marki ISKRA wycelowany w któregoś z nas, lizaczek i zaproszenie na pobocze. Procedura standardowa: dowodziki, OC, prawka. Pan poważnym tonem ozajmił nam, że jest akcja sprawdzania czy jeźdzcy Apokaliptiki i Epilepsi mają  w swoich „flepach” literkę A. No i co się okazało – koelga pomylił dowody rejestracyjne i wręczył panom dowód od Cebry. Namierzanie, sprawdzanie, imię ojca, imię matki, numer buta, długość masztu itp.  i że coś się nie zgadza. Kolega niewiele myśląc odpalił rakietę i oznajmił, że zaraz wraca. Zanim mundurowi się zorientowalli co i jak, Hayabusa już wchodziła w I prędkość kosmiczną. Ja zacząłem łagodzić sytuację, że poczekam, dokumenty są, nikt nie jest poszukiwany ani listem gończym ani za alimenty a kolega mieszka za skrzyżowaniem i zaraz wróci z poprawnym dowodem. Poczęstowałem się ciastkiem i sobie gadaliśmy o wyższości CBF nad BMW, wczorajszą walką Szpilki oraz innych przyziemnych sprawach. Nie wiem jak u Was – ale czemu Szanowna Drogówka ciągle pyta mnie o zawód, pracę, itp.? Zanim opowiedziałem im o mrożącej kree w żyłach pracy informatyka, kolega zdążył wrócić, podał dowód i dostał 50 PLN mandatu. Jeszcze tylko autograf w odpowiednim miejscu i gnamy do ex-posła  SLD.

     Trasa jak trasa, co tu dużo pisać. Trochę prosto, trochę szybko. Złamanych pare zakazów, przekroczone kilka linii ciągłych. Jakiś ssak leśny – taka biedniejsza kuzynka Penelopy Cruz z „Zakochanych w Rzymie”. Potem stolica Polskiego Punk Rocka. W nim krótkie rozprostowanie kości, fajeczka i dalej w drogę. Postój w Kaliszu postanowiliśmy zrobić pod dużą żółtą literą M. Tam zjedliśmy coś na kształt II śniadania, popliśmy kolejną kawką i pokarmiliśmy wróble frytkami. Mam nadzieję, że sprawą trucia tłuszczem wróbli nie zainteresuje się Green Peace.

     Odcinek między Kaliszem a Wrześnią przebiegł tak jak zawsze. Pola, łąki, lasy. Wydra, kuna, ryjówka. Szumią wierzby na gór szczycie, kocham moto ponad życie. Hajabusa powoli zaczyna pokazywać pazury. Mojej powoli nie starcza sił, ale jakoś dotrzymujemy kroku. Tam jakiś tłum do kościoła, w kolejnej wiosce – tłum z kościoła. Panie odświętnie w trwałych twardszych od naszych kasków. Tu jakaś kapliczka, tam jakiś pomnik, pałac i tak dalej. Sielanka! No a na dwupasmówce (dawna 2ka łącząca stolicę z zachodimi rubieżami Kraju) to już Hayabusa dała popis. Jeszcze przez pewien czas nadążałem. Czasami pomagały mi czerwone światła na których Mati się musiał zatrzymywać. A potem zniknął za horyznontem i tyle go widziałem. Na szczęście do mety dotarliśmy cali i zdrowi. Wszyscy zadowoleni, zero poszkodowanych, zero zdjęć (chyba). Rumieńce na buzi, tętno podwyższone i tylko niektóre partie mięśni do rozmasowania.

Epilog

     Senagal wygrał z Liberią a Tanzania przegrała z Wybrzeżem Kości Słoniowej, więc tak jakbym zatankował za darmo

Komentarze : 2
2013-06-18 10:18:43 sniadanie

To jest to! A nie jakieś tam, że jechałem grzecznie i potulnie i w dodatku zgodnie z przepisami. :-)
Dlaczego pytają o rodzaj wykonywanej pracy? Myślą perspektywicznie. Mają już Cię namierzonego, jako informatyka, a informatycy zarabiają więcej niż motocykliści obsługujący kasy w Biedronce.
Najpierw będą celować, a potem pozwolą Ci wypowiedzieć rytualne: "panowie, dałoby się to jakoś, wiecie, inaczej"...
Oczywiście, mogę się mylić.

2013-06-17 20:25:38 EasyXJRider

Ależ nie ma za co ;-)

A ja się niedawno wykpiłem z przekroczenia o 34 km/h powołując się na warunki techniczne umiejscawiania znaków drogowych. Wciąż zatem mam czyste konto.

  • Dodaj komentarz