Najnowsze komentarze
To jest to! A nie jakieś tam, że j...
Ależ nie ma za co ;-) A ja się ...
-> sniadanie: w ostatnim akapicie ...
1. Chwalcie łąki umajone - pieśń r...
Dobrze napisane "Zwykła wycieczka ...
Więcej komentarzy
Moje miejsca
<brak wpisów>

02.07.2012 21:44

Pod Eskortą Harry'ego

Jaki to jest czas: „my jeździmy”, „wy jeździcie”, „oni jeżdżą” ? No jak to, jaki? Sobota popołudnie !

      Dawno niewidziany kolega zadzwonił z propozycją przejażdżki. Oczywiście był to czas emocjonujących sobotnich zakupów, porannych porządków i przygotowań obiadu. Jak w co drugim typowo polskim gospodarstwie. Na szczęście szybko się uwinęliśmy ze wszystkim i dostałem wychodne na kilka godzin.

      Kolega od dłuższego czasu czekał na swojego Harry’ego. Co rusz podsyłał mi zdjęcia pięknego Road Kinga ze stanu Luizjana i maile, że niedługo sobie pohasamy. No i nadszedł ten dzień. Spotkanie miało miejsce pod snack-barem na dużym parkingu. Naprawdę prezentował się ciekawie. Może i to coś nie nadaje się do ruchu miejskiego, może i jest szerokie i porusza się jak taczka pod wodzą pijanego budowlańca ale brzmienie tej 1,7 litrowej vałki przyprawiło mnie o wszystkie możliwe objawy euforii. Bałem się że za chwilę zapaskudzę skórzane galoty.

      Nadszedł czas startu. Najpierw nieporadnie jedno skrzyżowanie, potem rondo i powolutku za autobusami i puszkami. Przed moimi oczami rozczapierzony kolega a spod niego dwie rury bardzo ładnie bełkoczące. Na początku myślałem, że będzie krótka przejażdżka wokół jego komina lub ewentualnie lans ulicami Poznania i robienie szpanu pod tańc-budami (szczególnie czerwoną XJ-tą AD 1993!). Koleżka jednak mnie zaskoczył i zaprosił na herbatę do hacjendy swoich rodziców położonej około 70 km dalej. I tak sobie popatajaliśmy  nie przekraczając magicznej bariery 100 km /h. Droga prowadziła po wąskich asfaltowych ścieżynkach, o których chyba zapomniał Bóg, gmina i Wszechmocna Drogówka.  Przez uchylone szybki wdychaliśmy różnorakie aromaty i zapachy. Te przyjemniejsze i te mniej przyjemne. Z resztą o zaletach takich podróży pisał już kolega XJRider. Później nastąpił odcinek bardziej uczęszczany. Poznać to można było po ssakach leśnych udeptujących pobocze. Bardzo przepraszam, że zniżę się do tych spraw, ale jak mocno trzeba być wyposzczonym żeby płacić za usługi takich….”pasztetek”?

      Po minięciu gminnego Placu Pigalle, znów zboczyliśmy w serpentyny zapomnienia i drogi ku czeluści. W mijanych wioskach co rusz witani byliśmy przez półnagich herosów w żyłach których płynął owocowy „Double-blast”. Drodzy rodacy! Odkurzcie z szop swoje Jawy i MZ-ty, i dawajcie z nami. Co będziecie obalać kolejne Arizony jak tu Harry z Luizjany i Dywersja nadjeżdża. Bierzcie swoje stare, które wam brzęczą i wam nie dają, na kanapy i rura za nami. Pojedziemy ku zachodzącemu słońcu, gdzie świerzop, guziec i dzięcielina pała. A propos pały – może wtedy wasze życie seksualne ulegnie poprawie? ]:->.

      Podczas zajazdu na posesję okazało się, że kolega nikomu wcześniej nie mówił o swoim zakupie. Tak więc rodzice i reszta rodziny nie kryła osłupienia. Za chwilę przybiegli sąsiedzi i zaczęło się: który rok, jaka pojemność, ile mocy, ile pójdzie  i do mnie „A ty to się nudzisz pewnie co ?” No co ? Trzeba czasami zwolnić. Ile można zapier-papier i sponsorować naszych Miśków. Chwilę później nastąpiła konsumpcja słodkości, kawy i czereśni. Potem siusiu, do widzenia, paciorek i rura inną drogą powrotną do domu na kolejne „Gwiazdy Robią Po Lodzie” i „Must Be Dance Of Poland”.

      W wioskach mijanych w drodze powrotnej już się szykowały miejscowe dziewczęta na sobotnie balety. Obcasami po poboczu tup-tup-tup. Pijmy zdrowie pięknych pup. Brokaty, dekolty i inne fiżbiny. Już niejednej pewnie bluzkę zmiętosi jakiś powiatowy Delon czy inny Mroczek. Przed nami już tylko Mosina, po niej miasto Małgorzaty Ostrowskiej i Arkadego Fiedlera i ponownie miejsce spotkania. Jeszcze tylko kilka łyków coli. Kiedyś nie obeszło się bez jakiejś wkładki do słynnego odrdzewiacza a  dziś nie. Niech gadają lepiej nasze silniki i wydechy. Kiedy indziej spotkamy się i pogościmy. Dziś cze, papa, buziaki dla żony i do domku.

      Fajnie czasami zwolnić, mniejsze spalanie, mniej szumu we łbie, można sobie krajobraz popodziwiać, podrapać się po nosie albo gdzie indziej.  Tu jeszcze poniżej zamieszczam schemat wycieczki. Może mu brakuje fantazji i polotu Jacka Gmocha ale zawsze coś:

This is the road to hell....

1 - 4. Najstarszy Zawód Świata

5. Tu jedliśmy czereśnie i szarlotkę

8 - 10. Herosi od Mustanga, Herkulesa i innych paliw rakietowych

5 - 7. Skupiska Wioskowych Tap Madl.

Komentarze : 2
2012-07-03 15:22:11 sniadanie

Takie wycieczki bocznymi drogami to chyba, jak dla mnie, najbardziej urokliwa strona motocyklowania. Włączyć na długie chwile prędkość patrolową i, jak to mówią, Serbowie, hajde, hajde! Zapachy, sytuacje, dokładnie, które wypunktował EasyXJRider. To jest to!

2012-07-02 23:43:49 klurik

Taczka powiadasz?
http://www.youtube.com/watch?v=TqRvqw4YXtY&feature=related

:)

  • Dodaj komentarz