Najnowsze komentarze
To jest to! A nie jakieś tam, że j...
Ależ nie ma za co ;-) A ja się ...
-> sniadanie: w ostatnim akapicie ...
1. Chwalcie łąki umajone - pieśń r...
Dobrze napisane "Zwykła wycieczka ...
Więcej komentarzy
Moje miejsca
<brak wpisów>

15.07.2011 21:08

Tygodnia Koniec I Początek

        Po ciężkim tygodniu roboty i kilku zarwanych nockach, postanowiłem piątkowym popołudniem poszaleć gdzieś po pustych międzywioskowych asfaltach ciągnacych się pośród wielkopolskich kartoflisk i innych mało urozmaiconych terenów.

       Ruch uliczny na mieście powoli już malał. Pierwsza fala uciekinierów z Pyrogrodu topniała. Wraz z nią ciągnąłem się poza rogatki miasta. Podjeżdżając do kolejnych śiwateł, rzuciłem okiem na "zmotycyklizowanego" policjanta, który dokonowywał jakichś notatek w swoim kapowniku. Nagle lekka konsternacja. Pan z orzełkiem na głowie dokonywał opisu japońskiej szlifierki koloru biało-biebieskiego poległej w żywopłocie. Takim klasycznym, polskim, przystrzyżonym. Nieopodal bloku. Takiego zwykłego, z domofonem, z satelitam i gaciami na balkonach. Poczułem się lekko nie "za bardzo". Znów któryś z nas. Może mu przedwczoraj machnąłem gdzieś na mieście? Może to z nim zamieniłem kilka słów na jednej ze stacji benzynowych dwa tygodnie temu ?

       Wyoraźcie sobie, że stoicie niczym sąsiadka Adasia Miauczyńskiego pod blokiem, 5racie swoją Siunią czy Pusią, a tuż przed waszymi nogami odzianymi w klapeczki Kubota ląduje kupa żelastwa wraz z domieszką skóry, rzepów i protektorów? W tym momencie (jeździec już zapewnie został oddelegowany do jakiejś jednostki NFZ) odeszła mi ochota na dzidowanie. Poczułem dziwne spojrzenia innych przechodniów i kierowców na sobie. Trudno.Co poradzę? Taki chleb powszedni nasz. Heavy, death, trash i crash. Ktoś dziś nie otworzy sobie browara. Ktoś dziś nie puści sobie na full jakiegoś przeboju hi-fi super star, super film. Postanowiłem pójść na kompromis ze swoim strachem i wyobraźnią i skrócić trasę przejażdżki.

       Ledwo co minąłem rogatki miasta, już miałem okazję do przetestowania niedawno wymienionych tylnych klocków i wyprostowanej tarczy. Przedstawiciel mniejszości romskiej odziany w stylizajcę rodem z Koła Fortuny albo wczesnego TV Mango, wymachując mapą i wątpliwej reputacji wizytówką, wpakował się prosto pod reflektor mojej Dywersji. Oczom moim ukazały się przerażające braki w uzębieniu. Genezą tychże braków zapewne była przednia zabawa w podbukaresztańskiej tańcbudzie albo bohaterskie zabranie zabytkowej siedemnastoletniej BMW jakiemuś Helmutowi lub Hansowi po lewej stronie Odry. Do moich uszów dobiegła polszczyzna będąca wypadkową mowy bohatera "Zmiennicy", Krashana Bhamaradżangi oraz Kolumbijskiego obrońcy Lecha Poznań:

       - Być potsiebna pieniądza na bencyna !

       Za mną już się tworzył mały korek. W krzakach rzeczywiście czaiła się jakaś BMW na niemieckich blachach. Szybki przeskok impulsów po neuronach zmęczonych całym tygodniem i ripsota poprzez kominiarę i kask:

       - Nie ma benzyna ! Na gaz jedzi !

     I rura.! Wskazówki zawirowały, w baku pewnie też zawirowało. Jedynka, dwójka , trójka. Dalej pewnie się domyślacie jak to leciało :) Oczami wyobraźni widziałem już w krzakach wyżelowanych beżowych komandosów w skajowych mundurach, czających się z odbezpieczonymi "kapiszonami".

     Pan zapewne był jednym z wielu naciągaczy, którzy sprzedając jakieś opowieści dziwnej treści rodem z książek Stanisława Lema, oferowali w zamian za pomoc jakiś tombak albo adres, gdzie zamiast pieniędzy za benzyne można było dostać masaż na twarz albo zastrzyk z ołowiu.

     Reszta przejażdżki przebiegła bez przygód. Pogazowałem, pohamowałem, powyprzedzałem. I se ładnie zaparkowałem w grażu. Minąłem karetki pędzące na sygnale. Miejmy nadzieję, że to nie był znów żadnen z nas, tylko jakaś ofiara mrożących krew w żyłach wydarzeń w "Jaka to melodia" albo "Kocham cię, Wolsko". Albo bilboardów "Premier Kłamczyński", które niedawno steroryzowały przydrożne przestrzenie.

      Tyle razy słyszę o tym jacy jesteśmy źli, nieodpowiedzialni, bez wyobraźni. Ciągnąc się niektórymi wąskimi ścieżynkami, gdzie były ograniczenia i podwójne ciągłe i ciężko było jakkolwiek wyprzedzić, zauważyłem jedną smutną rzecz. To ci śiwęci-przeklęci puszkarze mają za nic paragrafy i przekraczają i wyprzedzają i gadają przez te swoje Samsungi i Ajfony. Jarają fajki i trzymają prawe łapy w branzoletach na wysolarzonych kolanach swoich blond księżniczek odzianych w róż, brokat i dżins. I tylko hamują tam gdzie wiedzą, że są radary albo wysłuchują na tych swoich radyjkach, gdzie suszą. A później jeden z drugim se usiądą w tym internecie i bluzgają na Dawców Orgazmów i Sułtanów Prędkości.

Miłego weekendu. Wsiadam w srebrną puchę i zmykam na żagle. Wystarczy wrażeń. Uważajcie na siebie. Lewa!

Komentarze : 1
2011-08-01 10:23:16 tanczerz

lewa!
.
.
.
a teraz...
prawa!
.
.
.
znowu lewa!
i...
chrześcijanin tańczy tańczy tańczy tańczy!
tańczą tańczą tańczą jego nogi!

  • Dodaj komentarz