25.08.2010 11:44
Dlaczego nigdy nie zostanę Harleyowcem?
Zdaję sobie sprawę, że wypadnę na napinacza internetowego, ale po prostu muszę się podzielić z Wami pewnymi moimi spostrzeżeniami. Tyle słowem wstępu i usprawiedliwienia moich niepoprawnych politycznie poglądów.
Było to około dwa lata temu. Sopot a dokładniej opisując: pogranicze Gdańska i Sopotu. W miejscu tym odbywał się właśnie zlot miłośników HD. Tak się złożyło, że wtedy w tamtym miejscu znalazłem się przypadkowo. Warto również nadmienić, że wtedy nie posiadałem jeszcze jednośladu. Nie miałem pojęcia wtedy ani o etykietach dotyczących motocyklistów, ani o zlotach, ani o przeciwskrętach. Nie miałem pojęcia prawie o niczym.
Podczas tego pobytu czy to na plaży czy w okolicach mola , miałem okazję przyjrzeniu się poszczególnym jeźdźcom. Wiek tych panów wskazywał raczej na powolne zbliżanie się do przejścia na emeryturę, więc nie można było zrzucić ich karygodnego zachowania na młodzieńczą fantazję.
Drodzy Panowie spod znaku dwóch liter HD ! To, że ujeżdżacie maszyny warte 1/4 mieszkania w centrum dużego miasta, nie oznacza tego, że możecie rzucać po krzakach i wydmach pustymi butelkami po drogich trunkach. Chyba, że macie na celu to, aby trafiony takim szkłem docenił to, że wlewacie w siebie Chivasa albo jakiegoś tam Johny Walkera. Druga sprawa: niezależnie od tego, czy jesteście doktorami medycyny, managerami wielkich korporacji, sędziami lub kimkolwiek innym, nie szydźcie z pań, które handlują dmuchanymi balonikami, zapiekankami czy innymi sprzętami gumowo-rekreacyjnymi.
A poza tym proszę o pół tonu ciszej – nie musicie głośno drzeć swoich paszcz na całą promenadę o aspektach bycia harleyowcem. Głośność emitowanych dźwięków z waszych nieogolonych otworów gębowych nie musi być porównywalna z pracą silnika CBR 125 na wolnych obrotach. Wystarczy, że w palącym słońcu paradujecie po Sopocie w pełnym rynsztunku i pot Wam Cieknie po wszystkich organach. Możecie być spokojni: każdy przeciętny zjadacz ryby czy gofra z kremem z dala już Was widzi, że jesteście Królami Życi(a) i Wysłannikami Piekieł.
Pewnie nikt nigdy mi nie udzieli zwięzłej odpowiedzi na to pytanie: Jak to jest, że na trasie mijam ciągle jeźdźców HD w strojach wczasowych tj. w trampeczkach, sandałkach, szortach, a po plaży Panowie i Panie ze stalowych rumaków przystrojeni są jak członkowie zespołu Manowar?
Kolejna sprawa. Udajecie takich Szefów Sytuacji, stojąc na dwóch nogach na ziemi, a na trasie mijanym sokowirówkom, szlifierkom i endurakom już nie potraficie odmachnąć lewą łąpką? Brak sprawności? Może tych maszyn nie można jedną ręką utrzymać ?
Szanownych Panów, którzy całe swoje najlepsze lata spędzili w kitlach, togach, krawatach i w szczękach na bazarze ciułając na te Harleye, wyspy Fidżi, skóry i marmury, trapi ‘niewyszalenie się’. Chcą być bardziej kozaccy do Stevena Seagala, Desperado i Renegata razem wziętych. Ostatni raz zapewne siedzieli za młodu na MZtkach i Jawach a teraz to oni są tacy Easy Ridersi, że w ogóle wszyscy z drogi. Ci z kolei co ujeżdżają maszyny w wieku Waszych córek lub wnuczek nie są Wam godni pewnie zapięcia klamry w bucie.
Niestety znałem kiedyś podobnego Pana. Raz quad, raz żaglowiec (zrefowane żagle, na silniku przy 4 w skali Beauforta), raz Harley a kiedy indziej trike, narty, surfing i inne kończące się na –ing. Wszystko w trampkach i bojówkach. Król paneli czy czegoś tam, więc papiery na te wszystkie swoje zabawki miał po znajomości. Słoma z sandałów wychodziła mu niemal na każdym kroku.
Czy jest to kolejny gadżet w waszej kolekcji ? Kryzys wieku średniego? Naprawdę niektórzy z Was wyglądają groteskowo i żenująco. Tak, zdaję sobie sprawę, że zostanę posądzony o zakompleksienie i zazdrość i to, że „nie każdemu psu na imię Burek”.
Dla mnie dwa kółka to naprawdę jest pasja i nałóg. Tuż przed odpaleniem swojej Dywersji czuję się jak alkoholik któremu nalano pierwszą setę na klina. I w cale nie traktuje każdego przejechanego kilometra jak wyścigu na śmierć i życie tylko dlatego, że między nogami 70 KM mocy i kilka sekund do 100 Km/h. Lubię bezpieczną jazdę. Bez nadgorliwości, bez pokazywania, bez udowadniania sobie i innym na każdym kroku, że nie jestem zwykłym zjadaczem chleba tylko MOTOCYKLISTĄ przez tak M tak duże jak kolumna Zygmunta. Nić porozumienia z nowo poznanymi kolegami czy koleżankami spod znaku dwóch kółek – czy to na trasie czy poza nią – zawiązuje się samoistnie. Nie potrzeba do tego zlotów, koszulek z nadrukami, naszywek i robienia zamieszania wokół siebie. Zawsze byłem fanem złotego środka w każdej sferze życia.
Przy tej okazji chciałem tylko zwrócić uwagę na odrobinę kultury. Sami wiemy, że od zawsze, od kiedy pojawiły się w powszechnym użytku Harleye, dosiadali ich niegrzeczni chłopcy, hippisi i tym podobne szemrane towarzystwo. Dziś marka ta jest tylko dedykowana jednak ludziom z portfelem grubym jak fortyfikacje w MRU Międzyrzecz. Jednak zasobność konta czasami jest odwrotnie proporcjonalna do poziomu kultury.
Wystarczy już chyba tylu gorzkich słów. Mam nadzieję, że przy podobnej okazji towarzystwo Panów Harleyowców nie natknie się gdzieś w barze na człowieka podobnego do Sonnego z filmu Roberta De Niro „Prawo Bronksu”.
Komentarze : 10
Fajny styl : ) Liczylem, ze na koniec jakoś pozytywnie sie do HD odnieisiez, albo troche ich udobruchasz, bo to tacy sami motocyklisci jak my. Ale trudno i tak cie lubie
Super wpis ;) Wiadomo, że trochę szufladkowany i krzywdzący, ale jakoś trzeba się na czymś oprzeć, spojrzeć na fakt, że dotykasz bardziej zachowania , a nie właściciela owego motocykla :) Podoba mi się twój styl pisania i fajne podejście do życia. Lubię takich ludzi ;)
Przyznam, że zazwyczaj Ci młodsi (poniżej 45) właściciele "rututni" są bardzo sympatyczni i opiekuńczy. Jednak przed tymi starymi to się chowam, jak się napiją to rzeczywiście mają głupie pomysły ;)
Btw. Co do lekarzy, to sama jestem przyszłym przedstawicielem owego zawodu i śmigam ścigiem. Moi znajomi ze studiów też lubują się raczej w turystyczno sportowych, albo supermoto. Ci na HD to jakieś wyjątki ;)
Piękny jest Twój blog ;) A co do MRU to mieszkam w Międzyrzeczu :>
Chamstwo i prostactwo można znaleźć praktycznie w każdej grupie społecznej, nieważne czy są to harleyowcy czy filateliści. Mi się wydaje, że prawdziwy harleyowiec więcej czasu spędza w garażu pieszcząc swoją maszynkę niż w pubach czy na plażach i zachlewając mordę bawi się w Sons of Anarchy. Tak czy siak tekst bardzo fajny, a takie zachowania należy wytykać "palcyma" :]
CBR 125 jest ciche - to fakt. Jednak jak ktoś drze ryja tak głośno jak sprzęt Wilgi125 to chyba jednak przekracza znacznie głośność mowy normalnych kulturalnych i cywilizowanych obywateli:)
No i właśnie, co Harley zawinił. Tak samo jak co zawinił Jaguar, że se go wybrał były rzecznik rządu o nadmiarowych uszach. Szkoda, gdy wytwór myśli technicznej bierze baty za ludzkie słabości. Ale zgadzam się ze spostrzeżeniami. A miałbym takie ciche marzenie - odpowiedziałbyś Wildze? Ona kocha swój motocykl, jak każdy/każda z nas. Pozdrawiam.
Popieram tak mocno jak tylko mogę. Z zastrzeżeniem że nie chodzi mi o ujadanie tylko o poprawę kultury osobistej panów w pociętych skórach.
bardzo lubie czytac tak napisany tekst. profeska. Z wpisem zgodzie sie i nie, lecz to kwestia do obgdania w prywatnej rozmowie:) Lewa
znakomity wpis. mam nadzieje ze otworzy oczy pewnym jednostkom :p
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (5)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (10)
- Turystyka (2)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)
- Wszystko inne (8)