22.04.2012 20:04
Chocolate Racer
Kiedy pogoda się poprawia a Ty nie masz innych planów na wolny dzień, to wiedz, że już się coś dzieje! Wiedz, że już demon prędkości się Tobą interesuje!
Od jakiegoś dłuższego czasu chodziła mi po głowie wycieczka do Miasta Tysiąca Wysp w celu konsumpcji czekolady w stanie płynnym. Niestety odwiedzenie Pijalni czekolady Wedla wiązało się z wizytą albo w Trójmieście albo w Warszawie albo w Krakowie. Wszystkie te miasta mają swój niepodważalny urok. Jenak dodatkowym argumentem (oprócz odległości) - aby odwiedzić rodzinne miasto Lecha Janerki - była również chęć przypomnienia sobie tych pięknych studenckich czasów gdy przez rynek i okolice wędrowało się tanecznym krokiem w doborowym towarzystwie.
Podróż zaczęła się dosyć wcześnie. Zanim na ulicę wylegli pierwsi właściciele zapitych ryjów z Żubrami w ręce. Co rusz widać było jeszcze dziewczęta wracające z nocnych szaleństw w wieczorowych kreacjach i nocnych barwach wojennych. Dźwięki kościelnych dzwonów oznajmiały, że czas się pokłonić i pożałować za grzechy popełnione kilkanaście lub kilka godzin wcześniej. Niestety jednak o tej porze to tylko Kolejkowe Madonny udawały się do tych przybytków, zapewne aby wstawić się za wyżej wymienionymi synami, mężami i córkami. Jeżyce, Grunwald i Górczyn powoli budziły się do życia.
Mojej kozie coś nie widziało się jechać. Coś się dławiła, coś się krztusiła. Jedno skrzyżowanie, drugie i w końcu zagadała tak jak powinna. Nie wiem czy może za krótko na ssaniu ją potrzymałem, czy inne licho – nie chciałem mącić lokatorom tak pięknych i ulotnych porannych chwil.
Do Leszna w zasadzie podróż minęła jak z korby strzelił. Na jednej wiosce przywitał mnie blask fleszy. Ach, co za splendor, co za show. Budzę zainteresowanie, sława i chwała. Już widzę te wywiady i artykuły na Sandałku, Kozaczku czy innym Kaloszku. Na razie mi było do śmiechu, jednak poczekajcie Szanowni Państwo na zakończenie tej noweli.
Im bliżej Wrocławia tym zimniej. Trzeba było ubrać jeszcze jedną koszulkę. Zacząłem się łamać. Może wrócić przez Wolsztyn? Może we Wrocławiu już z nieba lecą żaby i lemiesze ? Może na TVP kultura jakiś fajny film puszczą ? Zaraz! Jak nie teraz to kiedy? Jeszcze tylko 100 km. Tyle to półdupkiem na bronie wytrzymasz nawet. Dalej, rura! Co będziesz wnukom opowiadał ? Kawały Pana Hamburgera ? Reszta drogi upłynęła bez jakichś zgrzytów. Korki Uvexa w uszach świetnie spełniały swoją rolę. W Psarach wlokłem się za jakimś panem z CB radiem, bo miałem przeczucie że może gdzieś Misie suszą. A później to już tylko Most Milenijny, skręt na galerię Magnolia Park i upragniona czekolada. Życie w galerii dopiero nabierało tempa. Jeszcze nie było widać histerii zakupowo-promocyjej. Podczas składania zamówienia okazało się że kelner latał R-6tką, więc była okazja do pogadania, zwłaszcza że jakoś o tej porze nie było wielkiego ruchu.
Po wypitej czekoladzie z kardamonem (gdyby nie przyjazd motongiem, przyjąłbym jakąś czekoladę z tzw. wkładką) postanowiłem jeszcze tylko kontrolnie przewlec się po mieście, przespacerować się starówką i zwijać się do Pyrogrodu. W centrum zaprakowałem na ulicy Odrzańskiej. W tym momencie mój wehikuł minął menel. Takich jakich wiele. Typowy Śmierdzący Brodacz Polski. Lekkim szokiem było dla mnie to, że ten sam osobnik jeszcze kilka dni temu uprzykrzał życie mieszkańcom Poznania na Grunwaldzie i w okolicach Ronda Kaponiera. Zaraz. Albo ja mam tzw. Syndrom Odstawienia, albo to jest sobowtór/ brat –uwaga przekleństwo – bliźniak, albo ja się w cale nie przemieściłem 180 kilometrów i jestem w okolicach bodących się koziołków.
Spacer po Placu solnym i okolicach pomnika Fredry trwał krótko. (może poznański menel mnie rozpozna i będzie chciał na krzywy ryj wracać na kanapie razem ze mną ?) Rolki nie raz zerwanego filmu znów założyłem do aparatu. Zaczęły się przypominać wiosna 2004, jesień 2004, wiosna 2005, mecz Polska – Słowenia. Kilka razy odwiedziło się to miasto w bardzo przyjemnych okolicznościach przyrody i tego..niepowtarzalnych. Nie raz i nie dziesięć ściany niekórych lokali nam się pokłoniły późną nocą. Skacowani turyści leniwie sączyli piankowy napój w ledwo co otwartych ogródkach. Po sobotnich balach Wrocław się budził do życia. Czas było wracać. Wylot w kierunku Poznania rozpocząłem na tzw. czuja, zakładając że drogowskaz na tak duże miasto i drogę krajową nr 5 musi gdzieś stać. No i tak się ku mojej uciesze stało. Menel /sobowtór menela na szczęście jednak miał inne plany na ten dzień i nie zaproponował mi współtowarzyszenia.
W Rawiczu postanowiłem odbić w prawo i ruszyć w kierunku Miejskiej Górki i Gostynia. Uznałem że ten odcinek będzie mniej uczęszczany i będzie można trochę odwinąć. Tak też było. Pustki dookoła. Pola, lasy, śmierdzi łajnem, w tle prastara grusza, nic nie miauczy nic się nie odszczekuje. Jadziem Panie Zielonka! No i takiego localsa wzięłem prawo strono. A z naprzeciwka Texas Ranger z suszarą i lizakiem. Dzień dobry, skąd jedziemy, dokumenty, stan techniczny. 4 Pts do rankingu. 100 PLn. Dziękuję, do widzenia, szerokiej drogi, spokojnej służby i jeszcze komentarz: „ 60 KM to nie ma czym uciekać, co ?”
Tak w telegraficznym skrócie nawiązałbym do tego flesza z początku mojej wycieczki. Wystarczyło. Już nie odwijałem. W okolicach Śremu nawet mnie skuterzysta wyprzedził. Chciałem do domu. Do spaghetti, polarka, browarka , śpiworka i telewizorka. Za szybą kasku wiało, chmurzyło się i nie wiadomo co.
No i to by było na tyle. Uważajcie na siebie drogie Panie i Panowie. Zło się czai wszędzie. Za każdym winklem i w każdych krzakach. Nawet jak się nic nie dzieję, to wiedz że się coś dzieje!
Komentarze : 8
Jeśli lubicie pooglądać fajne samochody zapraszam do mnie
http://cargrid.blogspot.com/
Nuda to jest jak za moją Kobietą jadę. Ona na czoperze a ja na mojej kawce. Z Wawki do Sandomierza 4h... jak ograniczenie to ona zwalnia. Jak teren zabudowany to nie zwalnia bo już i tak wolno jedzie. Ku...a jak można tak przepisowo jechać???????? Ale za bardzo Ją kocham, żeby cokolwiek powiedzieć. I tak się denerwuje to po co jeszcze do pieca dorzucać. Dobrze że nie mamy interkomów to chociaż pod nosem mogę pok...wić.Mam nadzieję że Ona tego nie przeczyta. Karny tydzień bez seksu ciągnie się jak guma w majtach.
No nuda. Co miałem opisywać? Że tam jechałem 150 a tam 140 ? Gadanie/pisanie o jeździe wg mnie to to samo co tańczenie o architekturze ;)
ale nuda . Co mialo wyniknac z tej jazdy -spotkania z menelami ? Ty oczywiscie czekoladke.
Niestety, ze względu na wyjątkowo wysokoobrotowy silnik (grubo ponad 14k rpm wykręca) i duże opory powietrza (jak to w maszynach chopperopodobnych), o dłuższym utrzymywaniu prędkości na poziomie 90-100km/h mogę pomarzyć. Do tego niewielki (11l) bak, nie umożliwia dłuższych przejazdów bez tankowania. A niestety pokonywanie trasy Rawicz- Kołobrzeg przez cały dzień tudzież rozbijając na 2 dni, nie jest zbyt ciekawą perspektywą.
Dominik Raw inie wiem czy dobrze cię zrozumiałem ale jeżeli uważasz że 250 ccm to za mały sprzęt na wyprawy to poczytaj sobie bloga "WYPRAWA 125" (wpisz to w google)
Ciekawie opisana wyprawa. Sam kiedyś planuję dłuższy wypad, ale sprzęt ogranicza - tylko ćwiartka, która to nie jest królem dalekodystansowych wypadów.
Pozdro z Rawicza.
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (5)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (10)
- Turystyka (2)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)
- Wszystko inne (8)